Charlie
Bus zatrzymał się pod wielkim budynkiem. Kilkoro ludzi już czekało.
-Proszę dać nam bagaże, zaniesiemy je do garderoby - powiedziała niska kobieta w stroju obsługi.
-Megan, tyle razy cię prosiliśmy - sami potrafimy nosić swoje rzeczy. - uśmiechnął się Chester.
-Na pewno państwo sobie poradzą? - powiedziała patrząc na mnie.
-Tak, poradzimy sobie - odpowiedziałam z najpiękniejszym uśmiechem, jaki potrafiłam uzyskać.
-Wypada się przedstawić, skoro będziemy pracować razem przez 3 miesiące. Jestem Melanie, Melanie Scott - podała mi rękę.
-Charlie Wright, miło mi - uścisnęłam jej dłoń.
-Chodźmy już - powiedział Mike łapiąc mnie za rękę.
-Kotku, boję się coraz bardziej - wyznałam.
-Poradzisz sobie, w końcu w przyszłości będziesz panią Shinoda - zaśmiał się.
-Skoro pan tak sądzi... - pocałował mnie w czoło.
Idąc korytarzem do garderoby podziwiałam wiele rzeźb oraz zdjęć wykonanych nawet 100, 200 lat temu. Koło nogi przewinął mi się piękny kot, pers. Schyliłam się by go pogłaskać.
-Nie radzę, drapie jak cholera - jak spod ziemi pojawił się jakiś starszy mężczyzna.
-My się panienko nie znamy. Richard Scott, opiekuję się tym budynkiem razem z rodziną. Poznałaś już moją córkę?
-Tak, poznałam ją. Ja jestem Charlie Wright. Podziwiam pana, że mimo biegu czasu te pomieszczenia dalej zachwycają!
-Dziękuje, to po prostu całe moje życie. Muszę już iść, do zobaczenia - pomachał nam i odszedł.
-Całkiem miły ten staruszek - powiedziałam do zespołu. Pokiwali głowami.
Po 4 minutach doszliśmy do garderoby. Na drzwiach widniał wielki napis ''Linkin Park'' oraz podpisy członków. Chciałam otworzyć drzwi, jednak były zamknięte. Odwróciłam się. Chłopcy stali w jednym rzędzie i w tym samym momencie powiedzieli :
-Witamy w zespole Linkin Park, Charlie.
Każdy z nich podał mi dłoń, po czym Mike dał mi marker z poleceniem złożenia podpisu. Dopiero wtedy Chester otworzył drzwi do pomieszczenia. Garderoba była olbrzymia. Po lewej stronie stały toaletki oraz szafy, naprzeciwko wejścia wielkie okna, po prawej stronie wielkie lustra oraz kolejne drzwi. Na środku stały dwie trzyosobowe sofy. Po całym pokoju ''walały się'' puste wieszaki. Poczułam kłucie w brzuchu. No tak, trema się pojawiła.
-Siema chłopaki - do pomieszczenia wpadła dziewczyna.
-Charlie - powiedziałam podając jej dłoń.
-Mania - uścisnęła moją dłoń.
Dowiedziałam się, że jest stylistką. Jej imię nie dawało mi spokoju, dlatego zapytałam :
-Nie jesteś przypadkiem Polką?
-Mam to imię po babci, ona mieszkała w Polsce. Dobra, rozpakujcie się, do zobaczenia jutro.
-Idę po kawę, chcecie? - zapytał się Brad.
-Idziemy z tobą - powiedział Rob.
-A wy? - pytanie było skierowane do naszej dwójki.
Pokiwaliśmy z Mike'm głowami w geście odmowy.
Usiadłam na kanapie.
-Kotek, będzie ok - przysiadł się Spike.
Mike
Ciężko mi na nią patrzeć, gdy tak się denerwuje. Robi się wtedy jeszcze bledsza, a w jej oczach gasną iskierki.
-Mike, tak bardzo boli mnie brzuch...
-Charlie, nie denerwuj się tak - chciało mi się płakać, gdy widziałem ją w takim stanie.
Wstała i ruszyła w stronę gitary. W połowie drogi nagle stanęła. Wystraszyłem się.
-Stało się coś? - spytałem.
Odpowiedziała mi cisza.
Podszedłem do niej i chwyciłem za ramiona. Serce waliło mi jak oszalałe. Robiła się coraz lżejsza i delikatnie osuwała ku podłodze. Złapałem ją w pasie i położyłem na kanapie. Pod nogi wsadziłem poduszki.
-Kręci mi się w głowie - wyszeptała.
-Ciiii, nic nie mów - chwyciłem ją za dłoń.
W tym momencie do pokoju weszli chłopcy. Chester podał Bradowi kawę i od razu rzucił się na dziewczynę w celu wypytania o samopoczucie.
-Idę po wodę - powiedziałem i wybiegłem na korytarz, po czym skręciłem w prawo. Po czerech minutach dobiegłem do kawiarenki.
-Poproszę 2 butelki wody - mówiłem od drzwi.
-Gazowana czy nie? - zapytała ekspedientka.
-Niegazowana.
-Proszę. Niech pan na siebie uważa, zabije pan albo kogoś albo siebie - uśmiechnęła się.
-Dzięki - odpowiedziałem i już mnie nie było.
Gdy wróciłem do garderoby Charlie siedziała na kanapie, co prawda kiwając się na boki, ale siedziała. Podałem jej wodę, zwilżyłem ręcznik i przyłożyłem jej do czoła. Nie mogłem się uspokoić, tak bardzo się bałem. Sprawdziłem czy ma gorączkę, była rozpalona. Ponownie zwilżyłem ręcznik i przyłożyłem do jej czoła. Po 15 minutach go zdjąłem, była trochę zimniejsza.
-Mike, ja się już trochę lepiej czuje...
-Przecież widzę jak wyglądasz, nie gadaj głupot.
Spojrzałem na zegarek - 23.30.
-Charlie, chodź ze mną, pokaże ci sypialnie, musisz się wyspać. - powiedział Chester.
-Może ja ją zaprowadzę? - spytałem. Pokiwał głową.
Wstała. Złapałem ją za rękę, w razie zasłabnięcia szybko ją złapię. Po wyjściu z garderoby skręciłem w lewo, a następnie w prawo - tam były nasze sypialni. Przypomniałem sobie, że jest ich tylko 6. Bez zbędnego namysłu otworzyłem drzwi z tabliczką ''Michael Shinoda''.
Mój pokój niewiele zmienił się od zeszłego roku. Ciemne panele nadal kontrastowały z szarymi ścianami. Wszystkie dodatki były koloru białego lub granatowego. Największą uwagę przyciągało łóżko zaścielone białą kołdrą z granatowymi poduszkami.
-Tu jest tak... pięknie - powiedziała Charlie.
-Przyzwyczajaj się, spędzisz tutaj miesiąc - odpowiedziałem ku jej zdziwieniu.
-Ale przecież koncerty są na terenie całych Stanów Zjednoczonych? - zapytała.
-Tak, ale koncerty organizowane są tak, abyśmy mogli tutaj mieszkać. Potem przeniesiemy się bliżej Kanady i spędzimy tam miesiąc, następnie bardziej na południe i tam zakończymy trasę. Ale koniec gadania, zaraz przyniosę ci walizkę, musisz iść już spać. Usiadła na krześle obok komody. Gdy wróciłem do chłopaków śmiali się.
-Co z Charlie? - spytał Chazz.
-Dzisiaj śpimy razem. Ja i ty. - uśmiechnąłem się.
-Co? Nie zmieniaj tematu - wkurzył się.
-Pokojów jest 6, nas 7. Chyba potrafisz liczyć? - zadrwiłem - Oddałem jej moje łóżko, ty się swoim ze mną podzielisz. - uśmiech zamienił się w wyszczerz.
-Wolałbym długonogą blondyneczkę, ale ty też możesz być - dostałem kuksańca w bok.
-Dobra, gdzie walizka małej? Muszę jej ją zanieść.
-Tam - powiedział Joe wskazując na szafę.
-Dzięki - odpowiedziałem kierując się w stronę przedmiotu.
-Czekam - puściłem oczko Chesterowi i wyszedłem z pokoju.
W lewo, w prawo, Michael Shinoda.
Po otworzeniu drzwi i wgramoleniu się do środka zobaczyłem, że dziewczyna usnęła. Nie miałem serca jej budzić, więc podszedłem do niej, wyciągnąłem jej z uszu kolczyki oraz ściągnąłem buty. Przykryłem ją kołdrą, pocałowałem w czoło i na paluszkach wyszedłem z pomieszczenia. Naprzeciwko mojego pokoju był pokój Chestera. Po wejściu do niego zastał mnie standardowy widok - wszędzie były porozrzucane ubrania oraz kosmetyki, a Chazz klęczał w całym tym bałaganie.
-Chazz, czy ty na prawdę nie potrafisz włożyć ubrań do szafy? - wkurzyłem się.
-Mikey, nie wkurwiaj mnie. Nie widziałeś mojej czarnej koszuli? Chciałem ją jutro ubrać - odpowiedział zdenerwowanym głosem.
Podszedłem do niego, chwyciłem za ramię i zaprowadziłem do lustra.
-Ooo, znalazła się - wyszczerzył się.
-Jeżeli zdarzy się jeszcze jedna taka akcja to obiecuję, że przeprowadzę na tobie terapie wstrząsową! - wydarłem się.
-Mike, nie pouczaj mnie bo sam nie jesteś idealny! - on również podniósł głos.
-Nikt nie jest idealny, ale trzeba zachować jakąś normę, chłopie!
-Ja pierdo-dziele... - rozległ się głos Charlie
-Obudziłeś ją swoimi krzykami - powiedział Chester wychodząc z pokoju.
Zakląłem pod nosem i zacząłem przebierać się w piżamę. Strasznie źle się czułem przez tą kłótnie. Odkręciłem kurek z wodą i obmyłem nią twarz. Z każdą kroplą zmywałem z siebie napięcie. W lustrze zobaczyłem jego twarz. Odwróciłem się.
-Przepraszam stary - wpadłem mu w ramiona.
-To ja przepraszam, miałeś rację. Może zacznę w końcu dbać o porządek... - zamyślił się.
-Chazz, kogo ty chcesz oszukać? - zaśmiałem się.
-Dobra, Mikey, chodź już spać. Jutro się pokłócimy. - mówiąc to ziewnął.
/Rozdział krótki, ponieważ jest wstępem do kolejnego, wielkiego rozdziału.
Przepraszam za użyte wulgaryzmy i zapraszam do wyrażania swojej opini w komentarzach :)
Charlie
Hyhyhy :3 Czekam dalej :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością i zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńLinkin Park! Teeż luubię ; )
OdpowiedzUsuńOmomom. Rozdzial swietny. Brak jakichkolwiek uwag. Nie potrafie nic powiedziec. A nastepny bedzie lepszy... Ja chce juuz!
OdpowiedzUsuńNie nie wiem co napisac. Chester taki nieogarniet.. owww kocham go za to roztrzepanie <3 No nic... To weny
super piszesz :3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne i oczywiście weny ;)
Ciekawi mnie dlaczego Charlie zrobiło się słabo? Albo to ze stresu, albo... Jest w ciąży! Wtedy szybko ślub w Las Vegas i po sprawie ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno. Te łóżka są tak małe, że Mike nie mógł spać z wybranką?
Chester jest taki słodki, kiedy jest nieogarnięty *.*
No nic. Czekam na kolejny ;)
Weny kochana ;D