Zamyślona szłam ku boku nauczycielki. Moje 17 urodziny są dopiero za dwa dni, więc czym jest ta niespodzianka? Po przejściu trzech korytarzy zorientowałam się, że zmierzamy do pokoju adopcji. Pewnie znowu będę musiała zrobić rysunek jakiś cholernych kwiatków, chociaż wcale nie mam na to ochoty. 200 metrów przed drzwiami skamieniałam. To jest ten głos. Ten, który bez przerwy chodzi mi po głowie. To on. Chester, Chester Bennington.
-Siadaj, Wright. Pana Benningtona na pewno już znasz, ma on ci coś do przekazania.
-Z-zaśpiewasz tylko dla m-mnie? - spytałam z nutką nadziei w głosie.
-Nie tylko, mała - zaśmiał się Chester
Mój wyraz twarzy mówił sam za siebie, ponieważ szybko dodał:
-Zabieram cię stąd, Charlie. Dziś zaczynasz nowy rozdział w swoim życiu.
-To nie dzieje się naprawdę - uszczypałam się, ale zabolało. To nie sen. To jest rzeczywistość.
-Charlie, idź się spakować, ja muszę z panem Benningtonem omówić parę spraw.
Gdy wyszłam z z pomieszczenia ruszyłam biegiem do mojego pokoju. Weroniki nie było, ponieważ uczestniczyła w zajęciach literackich. Spod łóżka wyjęłam wielką walizkę, którą sobie kupiłam na wypadek adopcji. Wreszcie się przyda... Po otworzeniu wszystkich szafek i szuflad zaczęłam się pakować - na sam dół ubrania, potem obuwie, kosmetyki, rzeczy osobiste. Została mi ostatnia szafka - nocna. Trzymałam w niej moje rysunki oraz przybory, mp3, telefon i ładowarkę do niego, mojego jedynego misia oraz kartkę, z którą zostałam oddana. Prace powkładałam do wcześniej przygotowanych teczek, przybory do piórników i całość włożyłam do torby. Dorzuciłam też bluzę, gdyby noc była zimna oraz inhalator. Usiadłam na moim ulubionym miejscu przy oknie. Na placu zabaw bawiły się dzieci, które po prostu uwielbiam, ponieważ mają w sobie tyle radości. Rozpłakałam się. Widzę te maluchy ostatni raz, przebywam w tym pokoju...
Chester
Ona jest taka ładna... Uśmiecha się, ale to nie jest szczery uśmiech. Może boi się, że oddam ją po tygodniu? W końcu ma astmę, co może odstraszać. Jej długie kasztanowe włosy oraz brązowe oczy wzorowo się dopełniają. Jest bardzo, bardzo szczupła. Bardzo się ucieszyła, gdy dowiedziała się o moim zamiarze, chyba lubi nasz zespół. Nie wiem tylko, jak zareaguje na wyjazdy w trasy... O to będę martwił się później. Jest już 17, więc chłopcy czekają pod budynkiem, pójdę po nią.
Nie usłyszała mojego wkroczenia do pokoju. Płakała.
-Mała, co jest? Czemu płaczesz? Mogę Ci jakoś pomóc?
-Dziękuje ci bardzo, Chazzy - rzuciła mi się na szyję. Były to więc łzy wzruszenia.
-Chodź już, chłopcy czekają na nas.
-Pożegnam się jeszcze z Weroniką - wskazała na dziewczynę, która weszła do pokoju.
Po wszystkich całuskach, przytulaskach i płaczu wziąłem jej walizkę i wyszliśmy z tego ponurego miejsca. Schowałem walizkę do bagażnika i wsiadłem do samochodu. Na to wychodzi, że dzisiaj prowadzę.
-Charlie, chyba nie muszę przedstawiać ci tych głupków? - jej rozbawiona mina mówiła sama za siebie -Chłopcy, to jest Charlie. Od dzisiaj musicie niestety zacząć się zachowywać, coby nam nasza dama nie uciekła. W drogę!
Charlie
Usiadłam między Mikem, a Davem. Co jakiś czas któryś z chłopców przyglądał mi się. Najczęściej Spike. Miał tak samo jak ja ciemnobrązowe oczy, pod pewnym kątem czarne. Wyjęłam z mojej torby teczkę z rysunkami przestawiającymi go. Wybrałam moim zdaniem najładniejsze i z wielkim rumieńcem na twarzy podałam mu je. Ze skupieniem przyglądał się im. Po chwili ogłosił całemu busowi:
-Charlie ma wielki talent, nie możesz tego zmarnować Chester. Musisz wynająć jej jakiegoś nauczyciela, chyba, że zgodzisz się bym ja objął tę funkcję
-Jasne, możesz ją uczyć. Charlie, na lotnisku pokażesz mi swoje prace, ok? - odpowiedział Chazz
-Dobrze. -odpowiedziałam - może sobie coś zaśpiewamy?
Zobaczyłam, jak Mike i Chester wymieniają spojrzenia.
Po chwili zaczęli śpiewać 'In the end''
Dołączyłam się do nich.
Przerwali, ale zanim się zorientowałam zaśpiewałam parę wersów. Wszyscy przyglądali mi się uważnie.
-Mała, ty masz jeszcze jakiś talent o jakim nam nie powiedziałaś? - zapytał zszokowany Brad.
Zarumieniłam się. Było mi bardzo miło. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, osunęłam się na czyjeś ramię. Usnęłam.
Mike
7 członek naszego teamu spał przytulony do mnie. Dojeżdżaliśmy do lotniska, postanowiłem więc ją obudzić.
-Charlie, Charlie! Wstawaj, jesteśmy na miejscu. Charlie! - co jak co ale ta mała sen ma nieziemsko mocny.
-Ej, co jest... Przepraszam. - gdy się obudziła do końca zauważyła, że się do mnie przytula.
Po 20 minutach siedzieliśmy już w naszym prywatnym samolocie. Joe siedział na przodzie i coś jadł, Brad spał przytulony do Dave'a, Rob z Chesterem przeglądali coś na laptopie, a ja rozmawiałem z Charlie o wszystkim. O rysowaniu, o śpiewaniu, o naszym zespole...Jest bardzo mądrą osobą. Wygląda jak aniołek, sprawia wrażenie lalki z kruchej porcelany. A jej oczy... Zauważyła, że jej się przyglądam. Uśmiechnęła się i patrzała na mnie. Byłem oczarowany. Ten moment trwał chwilkę, chociaż miałem wrażenie, że wieczność. Zaczerwieniła się, dzięki czemu jej delikatna, blada twarzyczka nabrała chociaż trochę kolorów. Po 15 minutach usnęła, standardowo się do mnie tuląc. Po chwili ja również zapadłem w sen.
Chester
Miło mi patrzeć na to, że Charlie tak szybko się zaaklimatyzowała. Czas pokaże, jak będzie się z nami czuła, ale nie sądzę, by było jej źle.
-Patrz, jak oni słodko wyglądają - powiedział Rob
Tak jak zwykle mój wzrok powędrował ku Bradowi i Dave'owi. Wyciągnąłem komórkę i zrobiłem im zdjęcie.
-Chester, ja nie o nich mówiłem. Spójrz na lewo - zaśmiał się.
Moim oczom ukazał się obrazek jak z bajki : Charlie spała na ramieniu Spike'a, obejmując go w pasie, on odwzajemniał uścisk i głowę położoną miał na jej głowie. Wykonałem kolejne zdjęcie, co Robert skwitował :
-Hmmm... Phoenix i Brad lepiej się prezentują.
Po chwili Mike przebudził się, zobaczył w jakiej spał pozycji, zauważył na sobie mój wzrok i uśmiechnął się przepraszająco. Po dłuższej chwili zobaczyłem, że zbliżamy się do domu, który od dzisiaj już nigdy nie będzie pusty... no, może z wyjątkiem dzikich imprez u mnie w salonie. Przypomniałem sobie o teczkach od, to słowo ciężko przechodzi mi przez gardło, córki. Faktycznie, Shinoda dobrze mówił, dziewczyna ma wielki talent. Ciekawe co jeszcze potrafi? Z przemyśleń wyrwała mnie kłótnia pomiędzy Joe'm a Davidem.
-Idioto, nie zabrałem Ci tych ciastek!
-Nie nazywaj mnie tak ty ciasteczkowy złodzieju!
-Joe... Twoje ciasteczka leżą pod twoim plecakiem... - wtrącił się BBB
-Faktycznie, przepraszam ziomuś! - przytulił Dave'a
-Co się dzieje, o co wy się kłócicie? - odezwała się zaspana jedyna dziewczyna w naszym teamie.
-W samą porę, za 15 minut lądujemy - odezwał się Shinoda.
Charlie
Wylądowaliśmy. Jedziemy odwieźć najpierw Brada, potem Joego, następnie Dave i Roba. Potem pojedziemy do domu, ponieważ Mike mieszka dwie przecznice dalej. Każdy z członków zespołu żegnał się ''Chazz, jutro wpadam na śniadanie''. Na miejscu Chester oprowadził mnie po domu, po czym :
-Mała, idź już spać, jutro czeka cię ciężki dzień.
-Dobranoc - pożegnałam się -Tato, kocham cię.
-Błagam, nie mów tak do mnie - powiedział Chester i rzucił we mnie poduszką.
-Odegram się - puściłam oczko i poszłam do siebie.
Szkoda, że taki krótki.
OdpowiedzUsuńJuż drugi rozdział a ja sie zaczynam uzależniać..
Mało się dzieje, to fakt, ale czekam na następne.. Przecież cos musi sie dziać! :D
Weny, weny, weny!
Ja zawsze tak mam, że na początku dzieje się mało, stopniowo coraz więcej :)
UsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział twojego opowiadania, również życzę weny.
Zapraszam do siebie pod wieczór, być może ukaże się następny rozdział (mam dobry humor) :)
nie mam uwag :D mam tylko nadzieję,że w dalszych zacznie się coś dziać intrygującego ;D świetnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;>
Tak jak wyżej napisałam, ja tak już mam, że na początku jest nudnawo ;) Być może już w następnym rozdziale coś się zacznie dziać :)
Usuńale ekstra *-*
OdpowiedzUsuń