-Charlie, no ile można czekać? - usłyszałam niezbyt zadowolony głos Spike'a.
-Już idę!
Gdy zeszłam schodami na dół Mike już czekał. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do auta. Na miejscu usiedliśmy na kanapie i wybraliśmy osiem najfajniejszych projektów.
-Trzeba jeszcze uzgodnić z chłopakami kolory i będziemy mogli wybierać. To w czym masz problem?
- W ''Faint'' źle mi wychodzą cztery dźwięki, próbowałam jakoś pozmieniać, ale nic to nie daje.
-Zagraj mi to.
Wsłuchał się w melodie i mój cichy śpiew.
-Błędny zapis nut, za dużo ich tu jest. Zagraj teraz bez nich.
Uwielbiam patrzeć na niego, gdy jest skupiony, ponieważ wygląda tak męsko. Wstał i zaczął chodzić w kółko po studio. Skończyłam grać.
-Tak, mamy to. Skreśl te cztery nuty, pojawił się jakiś błąd. Czyli umiesz już 6 piosenek... Całkiem nieźle - uśmiechnął się.
-Mike, usiądź, wróćmy do porannej rozmowy. - usiadł koło mnie. Przytuliłam się.
-10 lat temu dowiedziałam się, że mam siostrę. Pewnego dnia została po prostu podrzucona. Od razu jakaś para się nią zainteresowała, więc jeździła do nich na spotkania. Miałam wtedy 7 lat, ona 3. Pewnego dnia uparła się, bym z nią tam jechała, więc mnie ze sobą zabrali. Bałam się tam przebywać, ponieważ dom był ogromny. Wpadło 6 mężczyzn z broniami, schowałyśmy się do jakieś szafy, ale nas znaleźli. Wszędzie była krew... Wywieźli nas na obrzeża Liverpoolu. Bili nas. Ja znosiłam to lepiej, bo byłam bita od kiedy pamiętam. Ona tak strasznie płakała... Kiedyś zostawili uchylone drzwi, więc chwyciłam ją za rękę i wybiegłyśmy. Jeden z nich zaczął nas gonić. Uderzył ją w plecy. Upadła. Przyłożył jej pistolet do skroni, a mnie mocno złapał za rękę. Zaczęłam krzyczeć, by nas zostawił, że to tylko dziecko... Strzelił. Ugryzłam go w dłoń i zaczęłam biec w stronę drogi. Po raz drugi strzelił. Trafił mnie w prawe biodro. Chwilę za mną biegł, po czym zawrócił w stronę samochodu. Dobiegłam do autostrady. Jakieś małżeństwo się zatrzymało, w końcu zobaczyli zakrwawioną 7-latkę. Oni ją zabili... zabili moją jedyną siostrę... - rozpłakałam się jak małe dziecko.
-Mała, nie płacz... - pocieszał mnie.
-Dziękuje ci za to, że jesteś, kocham cię - pocałowałam go i trochę się uspokoiłam.
Gdy zeszły ze mnie wszystkie emocje Mike przedstawił mi swoją propozycję.
-Mam pomysł, może po próbie pojedziemy do moich rodziców?
-Może po trasie? Za dużo tego wszystkiego teraz...
-Dobrze, jak tylko będziesz chciała to wsiadamy w auto i jedziemy.
Mike
Nie mogę się doczekać dnia, kiedy przedstawię ją rodzicom. Za 15 minut chłopcy tutaj będą.
-Może przygotujemy scenę do próby? - zaproponowałem.
-Ok, to ja idę po instrumenty - odpowiedziała.
Rostawiłem mikrofony i pomogłem jej je układać.
-Cześć chłopcy - usłyszałem jej głos. Odwróciłem. Witała się z każdym przytuleniem.
-Dobra, bez zbędnego opierdzielania - zaczynamy próbę! - zarządził Chazz.
-Chester, jeszcze sprawy organizacyjne, gdzie mała ma śpiewać, a gdzie grać. - przypomniał Rob.
-Śpiewasz wszędzie, na gitarze grasz wszędzie - pomagasz Bradowi. Na klawiszach zagrasz ''The Catalyst'', bo Mike się dużo udziela. I pamiętaj, wszystko ok, potrafisz grać, nie pomylisz się. Dobra, zaczynamy. - mówił szybko Chester.
Na próbie Charlie dwa razy płakała, że nie daje już rady, ale udało nam się ją uspokoić. Jutro generalna próba, w niedziele wyjeżdżamy a w poniedziałek pierwszy występ Charlie przed publicznością.
-Idziemy na jakąś kolację?
-Joe, błagam cię - zaśmiała się mała.
-W sumie to ja też jestem głodny - powiedział Brad.
-To gdzie idziemy? Na pizze? - spytałem.
-W drogę - złapała mnie za rękę i ruszyła w stronę drzwi.
-A może zjemy u Mike'a? - zaproponował Rob.
-Dlaczego u mnie?
-Bo ty masz wygodną kanapę i największy telewizor z nas wszystkich. - wyszczerzył się Dave.
-Phoenix, nie mam zamiaru sprzątać po was, tak jak to było ostatnio.
-Jedziemy po pizze a potem do Spike'a - zarządził Chazz.
Gdy zjedliśmy pizze zaproponowałem obejrzenie filmu. Głosowanie zadecydowało, że oglądamy horror.
Nie wiem, czy Charlie była zmęczona, czy to film był słaby, ale po 20 minutach usnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Gdy położyłem ją na łóżku przebudziła się na moment, ale szybko z powrotem zapadła w sen. Wróciłem do salonu. Obejrzeliśmy jeszcze dwa filmy, po czym ja poszedłem spać do Charlie, a chłopcy do pokoju gościnnego.
Charlie
Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam uśmiechniętą twarz Mike'a.
-Dzień dobry, pani Shinoda. Wstajemy, rozpoczął się nowy dzień - złożył całusa na moim czole.
Jak za każdym razem, gdy mówię do mnie ''pani Shinoda'' zarumieniłam się.
-Jeju, jak ty się słodko rumienisz - uśmiechnął się.
Chwyciłam go za rękę i zeszliśmy na dół. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się całować.
-Ojejku, jak słodko, zaraz się porzygam - z kuchni wyszedł Joe.
-A co, zazdrosny jesteś? - zadrwił Spike.
-Nie, ja mam swoje ciasteczka - powiedziawszy to wyszedł z pokoju.
-No kotku, jutro twój wielki dzień.
-Pójdziesz ze mną do domu? Spakuje się, wieczorem nie będę miała na to czasu.
-Dobra, to idź się ubrać, ja tu trochę posprzątać i zostawię jakąś karteczkę, że wychodzimy.
Po dziesięciu minutach byłam gotowa. Wyjątkowo nie zrobiłam makijażu. Na stole leżała kartka :
Chłopaki!Wyszliśmy z domu trzymając się za ręce. Po drodze mijaliśmy wiele osób, głównie dzieci, które witały się z nami uśmiechem. Popatrzałam na zegarek.* Była 7.45, dzieci idą do pobliskiej szkoły. Jedna dziewczynka wywołała u mnie mieszane uczucia.
Poszedłem z Charlie do domu, pomagam jej się pakować. Gdy wstaniecie ogarnijcie resztę tego bałaganu i przyjdźcie do nas.
Mike
-Julie, chodź szybciej, spóźnimy się - niska, pulchna dziewczynka zwróciła się do koleżanki.
Julie była dosyć wysoką brunetką z wielkimi, brązowymi oczami oraz budową podobną do mnie. Puściłam jego rękę. Pobiegłam w stronę dziewczyny.
-Julie, pamiętasz mnie? Julie? - chwyciłam dziewczynkę za rękę.
-Puść mnie, wariatko! Chodź, Margaret - odwróciła się i pobiegły w stronę szkoły.
-Charlie, co to miało znaczyć? - podbiegł do mnie Mike.
-Mike, to było ona. Rozumiesz? ONA - zaznaczyłam to słowo.
-Wydawało ci się. Chodź już.
-To była ona, nie rozumiesz tego? Moja siostra!
Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
Mike
Ta dziewczyna faktycznie była trochę podobna do Charlie... Ja nie pozwolę jej się teraz rozklejać, jutro wyjeżdżamy. Pakowała się w ciszy, nie odpowiadała na moje pytania. Jest na mnie obrażona o to, że jej nie uwierzyłem. Poszedłem do niej.
-Charlie, nie bądź na mnie zła...
-Ale dlaczego ty mi nie wierzysz?
-Tego nie powiedziałem. Ale jaka szansa jest na to, że ona przeżyła i znalazła się w LA? - postanowiłem nie bawić się w ''podchody'', tylko powiedzieć ''prosto z mostu''
-Wiem, ja chyba sama siebie oszukuje...
Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Idę otworzyć, może Chazz zapomniał kluczy.
Osoba, którą zobaczyłem przed drzwiami zszokowała mnie tak bardzo, że przez dłuższą chwilę nie odpowiedziałem na powitanie.
Charlie
Zostały mi do spakowania jeszcze przybory, instrumenty i kosmetyki. Zrobiłam sobie małą przerwę, gdyż chciałam zrobić porządek w szkatułce z biżuterią.
-Charlie, chodź tu szybko - zawołał mnie Mike.
Zatrzymałam się w połowie schodów. W progu stała ona.
-Julie? To jednak ty?
-Charlie, ja cię tak bardzo przepraszam... - zaczęła mówić dziewczyna.
Stanęłam koło Mike'a.
-Wejdź, nie będziemy rozmawiały przez próg.
Gdy znaleźliśmy się już w salonie Mike powiedział :
-To może zostawię was same?
-Nie, zostań. - poprosiłam. - Nie będziesz miała nic przeciwko?
-Nie, oczywiście że nie - szybko zapewniła.
*-Nie powinnaś być teraz w szkole?
-Powinnam, ale nie dałabym sobie spokoju, gdybym tutaj nie wróciła. Ja cię tak bardzo przepraszam, nie wiedziałam jak zareagować... Jak to się stało, że jesteś w LA?
-O to samo chciałabym się ciebie zapytać. Jak to możliwe, że ty żyjesz? Przecież dostałaś w głowę...
-Tak, ale pocisk mnie tylko drasnął, nie pamiętam szczegółów, to było 10 lat temu...
-Pamiętasz mnie? Miałaś wtedy 3 lata...
-Pamiętam to jak przez mgłę. Rodzice wtedy po mnie wrócili i zabrali tutaj, do LA.
-R- rodzice są tutaj? Wrócili po ciebie po tylu latach a mnie zostawili? Zostawili mnie po raz drugi? - rozpłakałam się. Mike mocniej mnie przytulił i pocałował w czoło. -Czy ja mogłabym iść z tobą i się z nimi spotkać?
-To niemożliwe, nie żyją. Mieszkam z jakąś znajomą rodziców.
-Jak oni mieli na imię?
-Mizuki i Angelika.
Julia wpadła mi w ramiona. Przytuliłam ją. Rozpłakałyśmy się.
-Jakie znasz języki? - zapytała się mnie nagle.
-Angielski, japoński i polski.
-Też urodziłaś się dwujęzyczna?
-Tak. Boże, jak ty się zmieniłaś... Wiesz jak ja za tobą tęskniłam?
-Charlie, ja o tobie codziennie myślałam, nie wiedziałam, czy ty żyjesz, nie wiedziałam gdzie ty jesteś, co robisz w danym momencie...
-A ja myślałam, że ty w ogóle nie żyjesz...
-Zapiszesz mi w komórce swój numer telefonu? Idę do szkoły, może zdążę na drugą lekcje. Jeszcze raz przepraszam cię za zachowanie na ulicy, fajnie, że się spotkałyśmy. Do kiedyś tam. - pocałowała mnie w policzek. - Do widzenia! - mówiąc to uścisnęła dłoń Mike'a.
Gdy wyszła usiadłam na kanapie.
-Czy ja śnie? - spytałam się go.
-Jesteście do siebie bardzo podobne - stwierdził.
Uczucia, które mną targały trudno opisać. Byłam szczęśliwa, że moja siostra jednak żyje, ale również zawiedziona tym spotkaniem, nie powinno tak wyglądać. Rodzice nie żyją... Poznałam przynajmniej ich imiona...
Otworzyły się drzwi. To chłopcy wrócili.
-Spakowana? - spytał Chester.
-Tak, rano spakuję jeszcze instrumenty.
-Nie jedziemy dzisiaj na próbę, pogramy jeszcze w autokarze. Przyszliśmy powiedzieć, że idziemy do kina, chcecie iść z nami? - spytał się Brad.
-Nie, mamy inne plany. - powiedziałam.
-To my idziemy - pożegnali się.
-Jakie plany? - spytał się mnie Mike.
-Idę się przebrać i jedziemy do twoich rodziców - stwierdziłam.
Ubrałam się w beżową sukienkę oraz założyłam buty na obcasie. Zakręciłam włosy, a grzywkę wysoko upięłam.
-Kochanie, wyglądasz olśniewająco. - pocałował mnie.
Drzwi otworzyli rodzice Mike'a - Donna i Muto.
-Dzień dobry - przywitali nas.
Gdy byliśmy w salonie stało się to, na co tak długo czekałam.
-Mamo, tato - to jest Charlie, kobieta, z którą chcę spędzić całe swoje życie.
Uścisnęłam ich dłonie.
-Miło mi państwa poznać.
Całe spotkanie przebiegło jak w bajce. Ciągłe motylki w brzuchu, to było to, co czułam będąc blisko Mike'a.
-Do widzenia Charlie, dbaj o niego na trasie.
-Obiecuje, że zajmę się nim najlepiej jak potrafię.
Wyszliśmy trzymając się za ręce.
-Przypadłaś im do gustu.
-Naprawdę? - chciałam się upewnić.
-Tak, jestem tego pewny.
-Mike, gdybym mogła słowami wyrazić to, jak bardzo cię kocham...
Mike
Kolacja z rodzicami była bardzo udana. Przy pożegnaniu wyszeptali mi, że są ze mnie dumni.
-Może pojedziemy do mnie? - zaproponowałem.
-Ok.
Przez całą drogę Charlie opowiadała mi, że moi rodzice są bardzo fajni i wyrozumiali. Gdy weszliśmy do domu wskoczył na mnie mój kot.
-Przypomniałeś sobie o tym, że masz dom? Chodź, nakarmię cię.
-To ja idę się wykąpać - zawołała mała i już jej nie było.
Gdy nałożyłem kotu jedzenie do miski udałem się schodami na górę. Chwilę biłem się z myślami, po czym zapukałem do drzwi łazienki.
-Mike, daj mi kilka minut.
Powoli otworzyłem drzwi. Zakręciła wodę.
-Co ty robisz? - powiedziała próbując zasłonić swoje nagie ciało rękami.
Podszedłem do niej i pocałowałem. Popatrzyłem się jej głęboko w oczy. Odwzajemniła pocałunek. Zacząłem wodzić rękoma bo jej nagim, delikatnym ciele. Próbowała ściągnąć mi koszulkę, pomogłem jej.
-Czy ty na pewno tego chcesz? - zapytałem.
-Ja nigdy... Tak, chce tego - pocałowała mnie.
Podniosłem ją i przeniosłem do sypialni. Położyłem na łóżku. Ściągnąłem spodnie oraz bokserki. Mimo ciemności panującej w pokoju wyraźnie widziałem jej twarz. W jej oczach świeciły się iskierki.
-Kocham cię - powiedziałem całując ją.
-Ja ciebie też, kochanie - odwzajemniła pocałunek
Czuła na całym ciele ogień, ogień miłości. Dzieliła go ze mną. Z czasem jej dotyk stawał się coraz śmielszy. Nasze skuszone dotyku ciała zbliżyły się do siebie maksymalnie. Po chwili nie działał już zdrowy rozsądek tylko wszechobecne, irracjonalne pragnienie rozkoszy, którą osiągnęliśmy.
Charlie
Tą noc zapamiętam na długo. Rano, gdy się obudziłam byłam przytulona do Mike'a. Twarz miał w moich włosach, przez co cicho chrapał. Nie miałam serca go budzić. Przyglądałam się mu z uśmiechem, który nie chciał zejść mi z ust. Obudził się pół godziny później. Pierwsze co zobaczył po otworzeniu oczu to mnie z szerokim uśmiechem.
-Jak ty słodko wyglądasz jak śpisz - pocałowałam go w czoło.
-Ty również - odwzajemnił pocałunek, jednak w usta.
Spojrzał na ekran telefonu.
-Kotek, musimy się zbierać, muszę się jeszcze spakować.
-Jeszcze tego nie zrobiłeś?
-Ja jestem jednym z Linkinów, nie dziw się - zaśmiał się.
Pół godziny później byliśmy u mnie w domu. Obrazek, który zobaczyliśmy wywołał u nas salwę śmiechu. Chester biegał po całym domu krzycząc :
-Kuuuuźwa, gdzie jest moja szczoteczka? Szczoteczko, kici kici!
Mike pomógł spakować mi przybory do rysunku oraz klawisze, ja w tym czasie pakowałam kosmetyki i biżuterię. Dostałam SMS'a.
Cześć Charlie,
co słychać? Życzę Ci powodzenia na trasie, czytałam na necie. Pamiętaj, że Cię kocham siostrzyczko!
Julie
Pokazałam go Mike'owi. Uśmiechnął się szeroko. Szybko odpisałam.
Cześć Julie, dziękuje Ci bardzo. Peace&Love,
Charlie.
-Charlie, Chester! Za 10 minut chłopcy po nas przyjadą, zbierajcie się!
Zeszłam na dół z wielką walizką. Dołożyłam jeszcze keyboard i przybory.
-Nie wyjdę z tego domu, dopóki nie znajdę mojej szczoteczki! - darł się Chazz.
Wymieniliśmy ze Spike'm spojrzenia.
-Chester... - zaczął mężczyzna.
-Co? - odkrzyczał.
-Twoja szczoteczka leży na stole - skończyłam.
Nim skończyłam mówić bym tuż obok mnie.
-Dzięki, Charlie. No to ja jestem już gotowy - uśmiechnął się pakując przedmiot do torby.
Wywróciłam oczami, co poskutkowało kuksańcem w bok.
Chwilę potem rozległo się trąbienie. Mike wziął moją walizkę i wyszedł z domu, po chwili wrócił po swoją. Chester upewnił się, czy zabrał wszystkie rzeczy i usiadł w busie na fotelu pasażera z przodu pojazdu. Ja i Spike usiedliśmy z tyłu. Dołączył do nas Brad, mówiąc :
-Błagam, nie liżcie się za często.
Wybuchłam śmiechem.
Przez całą podróż śpiewałam, grałam na gitarze, pisałam SMS'y z Mike'm oraz oczywiście spałam.
Po 10 godzinach byliśmy na miejscu.
To jest to.
Ten świat.
Mój nowy świat
* Szkoła w sobotę - coś w stylu odrabiania wolnego dnia kilka dni przed zakończeniem roku, ja to wymyśliłam - nie ma czegoś takiego w Amerykańskim Systemie Oświaty :)
/Kolejny rozdział za nami. Nie potrafię pisać scen łóżkowych, wybaczcie :)
Chciałabym zaprosić was na mojego tumblra o tematyce Linkin Park :
KLIK
Dziękuje za miłe komentarze, są one dla mnie wielką motywacją.
Życzę wam zdrowych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie.
/Charlie
Chester biegał po całym domu krzycząc :
OdpowiedzUsuń-Kuuuuźwa, gdzie jest moja szczoteczka? Szczoteczko, kici kici! - Rozwaliło mnie to.
Ach. Ten Chester, on zawsze taki nieogarnięty :D Za to go kocham.
Powiem tak..
Rozdziały corz lepsze, tylko brakuje mi tu opisów - Ale nie martw się, wiem jaką meką one są.
Ja życzę ci weny i czekam na następny rozdział.
Ach.. Zapomniałabym. Jutro wigilia więc:
Dużo szczęścia, eee... to banalne. Dużo se.ks.u, aaa... to normalne. Dużo kasy, yyy... nie wiem skąd. Oj, po prostu wesołych świąt!
Dziękuje bardzo, czasami opisany są baaardzo męczące.
UsuńDużo szczęścia - przyda się, by koncert LP był w Polsce ;)
Dużo seksu - hmmm... to raczej za kilka dobrych lat :D
Dużo kasy - ojj, przyda się - płyty same się nie kupią :D
Ja z życzeniami lecę na Twojego bloga, jeszcze raz bardzo dziękuje :)
Awwww *.*
OdpowiedzUsuńMike i Charlie and scena łóżkowa *.* Kocham to ^^
Świetny rozdział.