Mike
-Mike, mamy wielki problem - usłyszałem głos Chazza.
Charlie rozpłakała się jeszcze bardziej, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
-Jacy wy wszyscy pesymistyczni jesteście, żartowałem! - wykrzyczał z radością, za co Charlie bardzo się zezłościła.
-Jest wielka różnica między byciem pesymistą, a głupimi żartami!
-Charlie, rozchmurz się! - uśmiechnął się, jednak uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy zauważył jej krwawiący nadgarstek i kałużę czerwonej cieczy - czy ty... - chciał zapytać, jednak zobaczył żyletkę. Puściła mnie, zeskoczyła z pralki i pobiegła do szafy. Wyjęła swoją torbę, walizkę po czym je otworzyła i wysypała na ziemię. Razem z Chesterem przyglądaliśmy się tej scenie zdumieni.
-A ty się na mnie darłeś jak koszuli szukałem - wyszeptał. Zostawiłem to bez komentarza.
Gdy wszystkie ubrania i akcesoria leżały na ziemi zaczęła je przetrzepywać i wrzucać na jedną kupkę. Dopiero po całym zabiegu wiedzieliśmy o co chodzi - wyciągnęła wszystkie rzeczy, którymi mogła się okaleczać. Zebrała je w ręce i wyrzuciła do kosza. Działała jak w amoku. Po wszystkim usiadła na łóżku, spojrzała na nas z szaleństwem w oczach i szerokim uśmiechem. Zrobiłem się dumny jak nigdy dotąd. Podbiegłem do niej i się przytuliłem. Gdy czułem ciepło jej ciała czułem się jak w niebie.
-Już nigdy, przenigdy tego nie zrobię, obiecuje ci to - wyszeptała mi do ucha.
-Nie musisz obiecywać, ty tego po prostu nie zrobisz, nie pozwolę ci na to - odpowiedziałem.
-Ekhem... możecie się od siebie odkleić? - zapytał Chester. Mała od razu zrobiła się czerwona - mam dla was prezent - powiedział przekazując mi 2 bilety do Disneylandu.
-Jeju, Chazz, dziękuje - dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
-No to ubierajcie się, macie cały dzień tylko dla siebie - wyszczerzył białe zęby.
-Mike, tu jest tak cudnie - usłyszałem 2 godziny później gdy byliśmy na miejscu.
Podczas pobytu w Parku Rozrywki śmialiśmy się bezustannie, tego nam właśnie trzeba było.
-Mikuś, kocham cię - uśmiechnęła się.
-Charluś, ja ciebie też - pocałowałem ją.
-Nono, Shinoda, wiedziałem, że coś się święci - usłyszałem znany mi już głos.
-A ty czego od nas chcesz, Leander? - odpowiedziałem.
-Twoja towarzyszka jest bardzo cenna- wysyczał. Poczułem, że Charlie mocniej się do mnie przytula.
-Niech nas pan zostawi w spokoju - powiedziała cicho.
-Oj dziecino, dziecino. Nie szkoda ci czasu dla zwykłego ćpuna?
-A więc to ty, szujo! - krzyknąłem.
-Spokojnie Mike - usłyszałem jej szept.
-Uważaj, na to, co mówisz, Shinoda.
-Na tym zakończymy tą rozmowę, proszę pana. Chodź, kochanie - podkreśliła ostatnie słowo. Udaliśmy się w stronę wyjścia.
-Ja jeszcze nie skończyłem! - wykrzyczał za nami Leander, jednak nie zareagowaliśmy.
Cały się trząsłem z nerwów. Oddech małej stawał się nieregularny oraz ciężki.
-Co się dzieje? - kucnąłem przed nią.
Zaczęła się dusić. Kolejny atak. Wyciągnąłem z kieszeni inhalator, jednak przez drżące dłonie wypadł z nich rozbijając się. Bez zbędnego namysłu wziąłem coraz nie przytomniejszą dziewczynę na ręce i biegiem ruszyłem w stronę auta. Zaciekawieni ludzie oglądali się za mną, ale to się nie liczyło. Najważniejsze było, by dobiec do tego cholernego auta na czas. Przyspieszyłem. Stawała się coraz lżejsza. Błagam, nie rób mi tego. Z trudem omijałem ludzi. Samochód jest już o wiele bliżej, wytrzymaj kochanie. Podbiegam do niego, krzyczę do przypadkowego przechodnia :
-Niech mi pan pomoże, błagam!
Odwraca się i podbiega do mnie. Podaje mu kluczyki, wie co z nimi zrobić. Położyłem ją na tylnej kanapie wyciągając ze schowka zapasowy inhalator. Po kilkunastu minutach doszła do siebie.
-Mike, powiedź mi kto to do cholery jasnej był? Czemu on na ciebie tak napadł?
-Cichutko, nic nie mów - położyłem jej palca na ustach - wracamy do domu.
Z bagażnika wyciągnąłem koc oraz poduszkę.
-Zwariowałeś? Ja nie będę spała! Taki mój urok, będę miała ataki ale po kilku minutach wszystko wraca do normy - protestowała.
-Nie dyskutuj ze mną - uciąłem przykrywając ją kocem.
Charlie
To słodkie, że Mike tak bardzo się o mnie troszczy, martwi... Nigdy nie byłam tak traktowana, nikt nie przejmował się, czy dobrze się czuje, czy nie czuję się samotna, jak przeżywam utratę Julki... Pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Nienawidziłam tego, że jestem taka wrażliwa. Samo wspomnienie nieprzyjemnej sytuacji wywoływało u mnie płacz. Zganiłam samą siebie w myślach.
-Ten facet to dziennikarz, strasznie zawzięty. Od dzisiaj panują nowe zasady : nie wychodzisz z pokoju sama, nie jesz jakiś losowych rzeczy, nie odbierasz telefonu od nieznajomych numerów, trzymasz się blisko chłopaków i mnie, jasne? - jego głos był bardzo dziwny. Wyjął telefon i włączył tryb głośnomówiący.
-Chester, wracamy już, jesteś na głośnomówiącym. Zgadnij kogo spotkaliśmy.
-Szansa, że zgadnę jest bardzo mała, mów.
-Naszego kochanego dziennikarza Arthura Leandera.
-Pierdzielisz! Czego chciał?
-Wyobraź sobie, że to on mnie odurzył i na dodatek groził Charlie.
-Powtórka z rozrywki... Jak tam mała? Nie ma co przejmować się tym gnojkiem, kiedyś to wszystko się przeciwko niemu odwróci.
-Ale ja się go teraz boję, on jest nieobliczalny... - odpowiedziałam.
-Stało się coś? Inaczej mówisz.
-Miała atak - odpowiedział za mnie Mike - Chazz, musimy kończyć bo wyjeżdżam na trasę.
-Trzymajcie się.
-Mike, nie możesz się tak dener... - zaczęłam, ale mi przerwał.
-Jeżeli on zamieści o tobie jakiś artykuł w gazecie, to dopiero będę wkurzony. Niech niszczy życie mi, nie tobie.
-Boję się o reputacje zespołu, nie wybijaliście się na skandalach...
-Nie myśl już o tym - uciął.
Resztę podróży spędziliśmy w ciszy.
Chester
Jak to możliwe, że ten dziennikarz dostał się do środka budynku... Taki oszust jak on na pewno znalazł sposób. Jak on mógł grozić małej, przez niego znowu się dusiła. Poddenerwowany zwołałem spotkanie zespołu. Gdy każdy był na swoim miejscu zacząłem.
-Nasz ukochany Arthur Leander wraca do zawodu. Zakochańce spotkały go w Disneylandzie. To on odpowiedzialny jest za dragi w ciasteczkach.
-Ale jak on się tu dostał? Ochrona go wpuściła? - zapytał Rob.
-Jeżeli skłamał, a to jest pewne, to to mógł powiedzieć, że chce przeprowadzić z nami wywiad - wysunął swoją hipotezę Joe.
-Pewnie tak... Najgorsze jest to, że groził małej.
-Za ile tutaj będą? - zapytał Rob.
-Myślę, że za max 25 minut - odpowiedziałem.
-Jest zdenerwowany, może jechać szybciej... Nie, nie narażał by Charlie... - mówił do siebie Dave.
Po 15 minutach do pokoju weszła dziewczyna, za nią Mike.
-Od dzisiaj panują nowe zasady : mała zawsze, podkreślam zawsze musi być pod opieką, nie ma możliwości by była sama. Nie jemy niczego z tego budynku, z napojami będzie tak samo. Gość może zrobić wszystko, nie znamy jego zamiarów - mówił Mike
Pokiwałem głową. Zobaczyłem łzy w oczach gitarzysty.
-Delson, co jest? - spytałem.
-Nic, po prostu nie chce, by źle pisali o Charlie, wygrażali jej... - powiedział lekko zapłakany.
Dziewczyna przytuliła się do niego zarzucając ręce na szyje.
-Wrażliwy Bradzio - powiedziała słodkim głosem.
Spojrzałem na Shinodę i wybuchłem śmiechem, ponieważ jego mina zdradza to, jak bardzo jest zazdrosny.
Mała również to zobaczyła, zaśmiała się, po czym wróciła na poprzednie miejsce, czyli u boku Spike'a. Wywołało to u niego szeroki uśmiech.
-Idziemy na spacer? - zapytał Joe.
Zgodnie stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. Wyszliśmy z budynku śmiejąc się do rozpuku.
-A wam co tak wesoło? - usłyszeliśmy oschły głos znanego mi już mężczyzny...
/Rozdział nie mógł być dłuższy, ponieważ jest tylko wstępem do następnego rozdziału :)
Charlie
*o*
OdpowiedzUsuńCudny. Z rozdziału na rozdział coraz lepiej. Akcja się rozkręca.
Tak przy okazji.. Nie zabijaj mnie. Ja nie chcę umierać dlatego, że zarywam nocki. Ktoś musi przecież skończyć opowiadanie o losach Mel i Chestera.
No proszę..
Ale wracając do ciebie.
Zazdrosny Mikey, wrażliwy Bradzio.. Miałam wielka ochotę przytulić Delsona. Bo on płakał.. Chazz jak zwykle musiał wcisnąc swój żart. Kocham go za to ^_^
Hm.. Jesli to jest wstęp.. TO JA CHCĘ JUŻ NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
No to nic..
Najlepszego w nowym roku i weny!
Dziękuje bardzo za tak wiele miłych słów :)
UsuńRównież życzę ci weny i czekam na kolejne rozdziały zarówno na jednym, jak i drugim blogu :)
Zapraszam na moje dwa blogi, pojawiły sie kolejne rozdziały :)
UsuńGenialne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Nosz kurde mać! Jak zaczyna być pięknie, zawsze coś się musi wydarzyć.
OdpowiedzUsuńNiech no tylko jakieś plotki zamieści, osobiści go zabiję.
Rozdział świetny. Szkoda, że krótki
Weny, czekam na następny.
PS.Błagam, poinformuj mnie o następnym.
Witaj. Wpadałam tak na chwilkę by Ci zaspamić, Chciałabym zapytać Cię o zdanie. Mam świetny pomysł na opowiadanie na moim blogu. Chciałabym wprowadzić nieco fantazji, chce napisać o czymś co nie istnieje, o wampirach. Na żadnym blogu nie znalazłam jeszcze wzmianki o tych fantastycznych stworzeniach nocy, więc pomyślałam, że ja stworze coś oryginalnego. Oczywiście te stworzenia będą występować w moim opowiadaniu. Nie mam zamiaru pisać nic osobno. Chciałabym byś napisała mi na moim blogu, czy podoba Ci się ten pomysł. Jeśli nie, zrozumiem.
Usuń